arratorium
- Après la vie, la mort. Après la mort, la vie encore…
Szepcę do siebie, patrząc na dziedziniec i namalowany sprejem portret Dolores Dei. Umieszczony jest tuż przy wejściu do kwater imigrantów, a ktoś zakreślił jej oczy czerwonymi krzyżami i dodał dopisek „Nie najemy się Twoimi dobrymi intencjami”. Kontempluję przez chwilę – samo dzieło, koncept współuzuepłniania się artystów, zwłaszcza w kontekście nauk Jej Innocencji. Nie przerywając, mój mózg zaczyna obliczać, ilu migrantów możemy zatrudnić w rodzinnym warsztacie oraz jak ich napływ wpłynie na to, że możemy obniżyć koszty zatrudnienia. Myślę też, czy nie zasugerować siostrze akcji propagandowej nastawiającej imigrantów przeciwko mieszkańcom apartamentowca B. Odpuszczam, kalkulując, że jeszcze na to nie pora.
Imprezowy nastolatek: Andy, tyle myśli! Wiesz dobrze, że zaraz się nakręcisz, przejdziesz do tych destruktywnych i oceniających, jak tylko zaczniesz rozważać moralność i to, co działo się w Twojej rodzinie.
Uliczny Artysta: Pieprzyć to – pojawia się drobne ryzyko małego dyskomfortu i od razu chcesz wyłączyć wszystko co w Tobie żywe? Co sprawia, że ludzie są ludźmi, a sztuka jest sztuką? Twórz lub giń, Andy.
Znowu czuję potrzebę wzięcia czegoś. Chyba pora odwiedzić Kanałowe Szczury, żeby zaopatrzyć się w najnowsze wynalazki. Chyba, że wcześniej zajdę do pracowni i spróbuję coś z siebie wykrzesać, zanim narkotyki zajmą każdą możliwą przestrzeń w mojej głowie.
Gdy Gavrilo Princip, osadzony w twierdzy w Terezinie za zamach na arcyksięcia Ferdynanda i – de facto – wywołanie I Wojny Światowej, rozmyślał w samotności nad tym, jaki świat zastaną ci, którzy nadejdą po nim – czy mógł przypuszczać, że nieco ponad 100 lat później będziemy w tym samym miejscu tańczyć do klubowej muzyki, tworzyć sztukę, sprzedawać medykamenty lub organizować pokaz mody? Czy w miejscu, w którym był osadzony był jeden z zakładów wyzyskujących imigranckich robotników czy może siedziba lokalnego oddziału związku zawodowego robotników? Czy zakładał, że tak szybko w tym samym miejscu będą rozbrzmiewać dźwięki disco jak i cichy płacz tych, którym nie pozostało nic innego?
Pocztmistrz: Ostatnią Wiadomością Gavrilo Principa było „Nasze duchy będą się błąkać po Wiedniu i straszyć jaśniepanów.” Kras Mazov byłby zainspirowany.
Nie będę ukrywał, 97 Poets of Revavchol zrobił na mnie świetne wrażenie. Bez problemu wrzucam go do grupy top 10 larpów jakie grałem w życiu. I dobrze, bo Disco Elysium – gra komputerowa, na której bazuje larp – jest w moim top 3. Nie muszę dodawać, że mogło to wpłynąć na mój odbiór? Zwłaszcza, że twórcy starali się odwzorować (za pomocą mechanik, stylu czy treści kart) atmosferę znaną z gry. I na litość Dolores Dei! Udało im się to fantastycznie.
Stworzona przez czeską grupę Rolling gra odbywała się pod koniec sierpnia w dawnej wojskowej fortecy w Terezinie. Larp był międzynarodowy (choć dużą grupę stanowili Czesi i Polacy) i odbywał się w języku angielskim. To była już czwarta edycja tego larpa, a innych gier prowadzonych przez Rolling nie ma co nawet przytaczać, dość powiedzieć, że choćby słynny Legion też wyszedł spod ich klawiatur i logistyki.
W recenzji nie będą występowały spoilery – będę odnosił się wyłącznie do informacji, które dostępne są przed larpem dla wszystkich uczestników.

La Cage ma swój rytm.
Poranki są powolne i lepkie, jak oczy, które dopiero budzą się ze snu. Ludzie myją się, ubierają, szykują na śniadanie. Jest trochę narzekania na imigrantów, za których płaci Koalicja – zwłaszcza, jeśli z reálami akurat krucho. Potem zaczyna się praca. Szczęśliwi mają pracę, mniej szczęśliwi znajdą ją na dzień. Są tacy, którzy będą musieli zastanawiać się, czy coś dzisiaj zjedzą.
Obiad, chwila przerwy, kolejny blok pracy. Jak rzężące płuca pełne pyłu, ale nadal działające. Potem siły organizmu przenoszą się w mięśnie i wątrobę, w zależności od tego z kim się rozmawia. Polityka, narkotyki, drinki. Tajne kluby walki, sztuka, spotkania AA. Śledztwa, sekrety, pieniądze.
Szczurzy Król: OKAZJE! Dobry szponciarz nigdy nie śpi, bo OKAZJA nie śpi. Więc jak coś, to wiesz.
A tuż przed nocą, ale jeszcze gdy działa elektryczność – wszystko idzie w uszy. I stopy. Disco i hardcore ścierają się na parkiecie. Cóż, w La Cage nie ma wielu rzeczy, ale są dwa kluby muzyczne. To mówi coś o tym, jak bardzo ludzie pragną żyć, nie tylko przeżyć.
Organizacja działała na medal – wszystkie terminy były dotrzymane (poza transportem, przez korki), wydarzenia i gra zaczynały się o czasie (przy larpie na ponad 100 osób!), a komunikacja szła sprawnie. Naprawdę, widać było że ta ekipa ma za sobą wiele larpów, dobrą znajomość tego co chcą zrobić i w jaki sposób. Tym niemniej – polecam dołożyć trochę pieniędzy i dokupić pobyt w okolicznym hotelu. Osobiście nie czuję, by moje wrażenia z gry były przez to mniejsze, a możliwość spania w łóżku, dostęp do prysznica i miejsce na zostawienie offgame rzeczy było nie do przecenienia. Warunki noclegu na grze były dość spartańskie, ale znośne, choć były osoby, które odpuściły sobie nocleg w wilgotnych kanałach.
Skoro też mowa o lokalizacji, to naprawdę pasuje ona do opowiadanej podczas 97 Poetów historii. Jest – i mówię to z wielkim szacunkiem do słów – ekstremalnie klimatyczna. Dzięki pracy graczy i scenografów miejsce tętni życiem, czuć w nim ducha ulicznej walki o przetrwanie. Na każdym kroku widać z jakimi trudnościami muszą mierzyć się żyjący tam ludzie – nawet w lepiej sytuowanych miejscach są obrazy czy kwietne ozdoby, ale widać, że prąd do mieszkań leci jednym kablem, a lampa nie ma abażura.
Kwiaciarka: Wszędzie powinny być kwiaty. Jak inaczej okazać, że dane miejsce nadaje się na romantyczną schadzkę?
Jednocześnie części wspólne mają wielką różnorodność, oddaną wystrojem, oświetleniem, muzyką. Jest butik ze stylowymi ubraniami, klinika, bar z salą do karaoke, pracownia plastyczna, biuro lokalnego oddziału poczty, kościół polowy… Do wyboru, do koloru. Każde z nich ma „duszę”, można się w nich zagubić na długie godziny. Im bardziej mija czas gry, tym bardziej oswajałem się z tymi przestrzeniami – nikogo już nie dziwił widok mojej postaci chodzącej po kątach i szukającej taśmy klejącej, by rozwiesić swoje wiersze. Albo kręcącej się po warsztatach i pracowniach w poszukiwania spreju do graffiti. Miejsce żyło – pośród setek wątków i autentycznych postaci.
Photo by https://www.instagram.com/svetelna_carodejka/
Brakuje nam reáli, wszystkim. To, czego nam nie brakuje, to historii i charakteru.
Mieszkam tu od zawsze. Nawet, jeśli nie zawsze rozumiem ludzi, to wiem, że mają swoje doświadczenia. Chwila rozmowy pozwala się dowiedzieć o ich losach – unikalnych, niepowtarzalnych i czyniących z nich… kogoś. Nawet najbardziej bezosobowe istoty są w La Cage kimś szczególnym. Im bardziej się rozglądam, im bardziej szukam inspiracji w innych – tym bardziej widzę, że rzeczywistość to szkatułkowa konstrukcja pełna przeplatających się włókien opowieści. Zastanawiam się, czy ktoś ją tka, czy jest ona dziełem przypadku.
Już chyba widać, że ta recenzja to ciąg zachwytów, więc pora na kolejny: 97 Poets of Revachol kipi od pełnowymiarowych, żyjących charakterów. Tytuł larpa jest jak najbardziej adekwatny – każda z postaci ma coś do powiedzenia, ma przeżycia które czynią ją wyjątkową i unikatową. Nie widziałem tu ról sprowadzonych do funkcji lub pozycji, nie zaobserwowałem kasty która bawiłaby się widocznie gorzej od innych. Pewnie, zdarzają się mniej lub bardziej trafione wątki, ale wtedy bez problemu można zająć się innymi lub skupić na „slice of life” – malować obrazy, sprzątać, pójść do szpitala czy do baru, znaleźć kłopoty lub okazję.
Moja postać pierwotnie mnie nie zachwyciła – patrząc po krótkim opisie który dostałem, wydała mi się jakaś bez głębi, oparta o prostą strukturą i archetyp. Dopiero przeczytanie krótkich opisów osób z mojej rodziny dało mi więcej kontekstu i całość zaczęła się układać pod kątem designu. Za to pełna karta była już konkretnym kawałkiem „mięsa” pokazującym kim postać jest, do czego dąży, na czym jej zależy i w jakich kręgach politycznych może się znaleźć. Była też w klimacie Disco Elysium – mogę sobie wyobrazić Andy’ego jako postać gdzieś w grze, na jednym z blokowisk Revacholu. W La Cage, tam, gdzie jego miejsce.
Plejada bohaterów goni więc za sprawiedliwością, reálami (walutą świata gry), miłością czy politycznymi ambicjami. Rodzina, przyjaciele, znajomi, wrogowie – wszystko jest. Każda (z tego co zauważyłem) postać przynależy też do co najmniej dwóch grup w świecie gry. Nie zawsze będą to zorganizowane struktury, czasem są to po prostu ludzie połączeni przez zainteresowanie. Poetyczny slam, drużyna piłki nożnej, anonimowi alkoholicy, lokalny klub taksydermii – różnorodność pod preferencje. Ścieżki bohaterów przeplatają się w najróżniejszy sposób – zapamiętam na długo taniec z wypchanym borsukiem w klubie miłośników disco.
Jakby tego było mało, w tym całym rozgardiaszu panoszą się i szponcą[2] Unseen - Niewidoczni.
Grafika by Kit https://www.instagram.com/comics.kit/
W grze Disco Elysium na której oparty jest larp, główny bohater słyszy „głosy” swoich umiejętności, które podpowiadają mu działania. Niekoniecznie słuszne czy korzystne, ale idące za ich naturą – logika podpowiada racjonalne działania, empatia odwołuje się do uczuć, szybkość reakcji zachęca do ruchu i działania odruchowego. Unseen to próba oddania tego podejścia – ale dla grupy prawie 100 postaci. Unseen są więc archetypami które zachęcają do pewnych działań, zachowań i dążeń. Czasem szepcą, wkładając pewne myśli do głowy, rzadziej nakazują. Są zwykłymi twarzami w tłumie, kimś, kogo szybko się zapomina i nigdy nie pyta o imię. Ktoś z osiedla, którego nigdy nie czuliśmy potrzeby poznawać. Potrafią być radośni, smutni, emocjonalni lub wyrachowani – jak ludzie. Może i nimi są. Z pewnością bez nich nie byłoby gry, a przynajmniej nie byłaby ona tak bardzo… Disco.
Jest w tym też pewne drugie dno, o którym nie będę mówił za dużo. Dlaczego jednak oznaczają oni niektórych ludzi swoimi symbolami? Czemu robią zdjęcia? Jakie są relacje między nimi? Na te pytania będą mogli spróbować odpowiedzieć sobie Ci, którzy zdecydują się choć na chwilę być częścią La Cage.
Wieszcz Zagłady: GRA SPROWADZA ŚMIERĆ I PLEŚŃ! WSZYSCY GRAJĄCY ZGINĄ ZA SWE CZYNY!
I leave this poem unfinished,
So you can tell me what is missing.
Do you need wealth, fame or power,
Or do you yearn for tender lover?
Use this poem and power of art,
And through its magic bring it to life
.
.
.
.
.
.
Andy Maier + …..
Larp już na etapie design doca podkreślał, jak ważna jest dla gry sztuka, tworzenie, pasja. Każda postać miała przypisaną wartość liczbową, która odzwierciedlała, jak bardzo skupia się na przelewaniu swego wnętrza – swych nieprzebranych duszy przestrzeni – na zewnątrz. Moja postać miała maksymalną jej wartość. Pierwotnie myślałem, że zlarpuję cały ten proces: namaluję kropkę na płótnie i dodam do tego opowieść. Żeby na tym grać, ale się nie namęczyć.
Uliczny Artysta: Nie namęczyć, czy nie odsłonić? Nie zastanawiać, co faktycznie się dzieje wewnątrz? Nie trudzić się nie tyle co z tworzywem, tylko z tym co to mówi o twórcy?
I odpłynąłem.
No, nie do końca. Odpływanie sugeruje jakąś kontrolę – ja starałem się utrzymać na powierzchni, kiedy kolejne fale inspiracji zalewały mnie i podrzucały kolejne pomysły. Elegia o odchodzeniu, oparta o symbole przejścia i przemiany. Rymowanka o ukrytym skarbie w kanałach, w sekrecie o mojej jedynej przyjaciółce, w praktyce – o obrazie, który tam schowałem. Wiersz o narkotykach, przedstawiony tak, jakby chodziło o kochankę, której nie można zostawić. Uniwersalny portret tego, który go ogląda. Graffiti oparte o narkotykowy trip. Design kostiumu bazujący na motywie zdobiącym moje buty. Polityczny paszkwil antyimigracyjny, którego bałem się podpisać, a który zostawiłem przy szwalniach. Projekt lampy oparty o Suzereńskie słońce, by pokazać, że nie zachodzi nawet w nocy. List wysłany w zaświaty – i to, co otrzymaliśmy z powrotem.
Poczmistrz: List raz wysłany musi dotrzeć do adresata! Za Szarotę i Dalej!
Imprezowy nastolatek: Andy, Andy… Znowu się to dzieje, uważaj! Może weź coś co pomoże Ci przetwarzać pomysły, ale jeden po drugim, a nie wszystkie naraz? Przecież to też dla dobra sztuki, prawda?
Wszystkie te rzeczy – i masa innych – faktycznie powstały podczas gry. A to tylko jedna postać! Tworzenie było dla mnie… Zaskakująco immersyjne, porywające i obezwładniające. Podczas gry były momenty, kiedy jedyne o czym myślałem to to, skąd zdobyć taśmę klejącą by rozwiesić więcej moich prac i gdzie można dostać sprej, kiedy Frittte jest już zamknięte. Larp bardzo zachęca do tego, by oddać się tej pasji nie obawiając się krytyki czy oceny – wszystkie dzieła są z założenia dobre (chyba, że gracz postanowi inaczej) a mogą być wybitne, jeśli tak zadecydują Niewidoczni.
W takim miejscu jak La Cage, sztuka jest żywa! Przenosi się z miejsca na miejsce, do obrazów dodawane są komentarze, wyroby taksydermii są przedmiotem dyskusji i debat (i czasem porwań), do wierszy dodawane są repliki lub po prostu krótkie dopiski w stylu „Oj, ja też tak mam, stary”. Są postacie, z którymi nie miałem żadnej interakcji poza dialogiem z ich dziełami – mam wrażenie, jakbym czasem zaglądał w milimetrowe otwory w ich duszach.
Na pewno na długo zapamiętam to, jak ktoś dał mi designerskie narkotyki stworzone z Szaroty na podstawie inspiracji moim obrazem. To ten poziom, do którego można dotrzeć na tym larpie.
Uliczny Artysta: Ocean to dusza istoty, która jest tak wielka, że nie możemy jej pojąć. Sztuka jest jak ocean – wieczna i niezmienna w swej zmienności. Po życiu, śmierć. Po śmierci, życie znów. Ale Sztuka jest ponad to.
Photos by https://www.instagram.com/svetelna_carodejka/
Jestem częścią Hardcorowego Podziemia.
To specyficzna grupa, ale akceptują mnie. Dzięki temu ja też nie muszę się ukrywać, domyślać czy interpretować działań i słów. Jest po prostu rytm, taniec, dragi i DJ Connor, geniusz w swoim fachu. Kiedy hardcore’owa muzyka wypełnia salę, niewiele więcej się liczy. Można próbować przejść z bycia Core do bycia Hardcore.
Dziś udało mi się sprawić, żeby moja rodzina nie wyrzuciła Connora za niezapłacenie czynszu. W zamian miał nagrać kawałek o nas – coś w rodzaju reklamy. Connor jeszcze tego nie wie, ale mam dla niego odłożone pieniądze, które przekażę mu jutro.
“Maier family” leci w głośnikach, a parkiet zaludnia się od tańczących. Przez chwilę ponosi mnie intelektualizm – wyczuwam fugi a la Arno van Eyck, przechodzące w mniej klasyczne crescenda. Ale potem zostaje mi tylko szczęście.
Dwa słowa o pacingu gry. Początkowo byłem dość sceptyczny – między aktami gra ma dłuższe przerwy bez odgrywania. Wydawało mi się to dość dziwnym rozwiązaniem – łącznie ładnych kilka godzin bez odgrywania? Czy aby na pewno to nie wybije z rytmu i nie zaszkodzi immersji?
Subiektywnie – to było świetne wyjście. Samo bieganie po terenie byłego szpitala wojskowego było wyczerpujące fizycznie, a i larp nie należał do najłatwiejszych emocjonalnie. Przełamanie rozgrywki małą zmianą w postaci Intermezzo – imprezowego kawałka, kiedy to spory dążą do polubownego rozwiązania, a na scenę wkraczają (śmielej niż zwykle) Unseen – to świetny sposób na chwilowe zaburzenie dynamiki. Daje on postaciom możliwości zachowania, których nie doświadczyłyby w normalnych warunkach. To czas na taniec, popuszczenie hamulców, rekreacyjne narkotyki, rodzinne pogodzenie i skonfrontowanie się z własnymi problemami. To okazja na bardziej radosne wydarzenia – pokaz mody, walkę na tańce, śluby i pojednania. Twórcy gry otwarcie mówią o Intermezzo jako o momencie, kiedy można stonować sobie grę – zwłaszcza, że następnego dnia napięcie ma już tylko rosnąć.
Szczurzy Król: Networking! Koneksje! Wejścia za bramką do ekskluzywnych stref!
A Unseen wyglądają pięknie w całej swojej glorii.
Photo by https://www.instagram.com/svetelna_carodejka/
Moja rodzina przyprowadziła mnie na spotkanie faszystów.
Rozmawiali o imigrantach, o pracy, o Koalicji. O roli pracy i rodziny w tym, co miało być „Nowym Revacholem”. O pieniądzach i broni, o poparciu i nadchodzących wyborach.
Spotkanie było pełne podtekstu, którego nie rozumiałem. Mój brat i siostra świetnie się tam orientowali.
Nie zależało mi na faszystach, ale zależało mi na rodzinie. Kiedy dzień później dwie uzbrojone grupy stały naprzeciwko siebie – okazało się to mieć kluczowe znaczenie.
Stary Husar: Revachol będzie patriotyczny albo nie będzie go wcale. Jeśli ma być nowy, to niech będzie nowy, ale z tradycjami.
Jednym z ważnych elementów gry, który nieco ominął moją introwertyczną postać jest polityka i eskalacja konfliktu, drzemiącego w granicach La Cage. Dotyka ona życia każdego z mieszkańców i (zgodnie z designem gry) wraz z rozwojem sytuacji dramatycznej staje się coraz bardziej kością niezgody.
Już na samym początku gry wiadomo, jak larp się zakończy – dwa ugrupowania, Koalicji i Suzerenistów, stają naprzeciwko siebie z bronią gotową do użycia, by nieść przemoc i zniszczenie drugiej stronie. Obie strony są oczywiście przekonane co do tego, że to one mają monopol na to, jak La Cage i nowy Revachol powinien wyglądać. Organizatorzy podkreślają wielokrotnie, że nie ma magicznego, trzeciego rozwiązania, które można znaleźć – drogi pokojowej czy trzeciej strony. Każda postać ma też wyznacznik nie tylko tego, z jakiego miejsca na kompasie politycznym startuje, ale też tego w jakie miejsca może dotrzeć na skutek wydarzeń z gry.
I jest to całkiem sprytne rozwiązanie. Na meta-poziomie wiadomo, że wszyscy będą musieli skończyć „gdzieś” i że drugiego dnia emocje i polityczne animozje będą eskalować. Pytanie które każdy może sobie zadać to – dlaczego moja postać znajdzie się po akurat tej stronie? Czy podąży za rodziną? Za przekonaniami, zyskiem, poczuciem bezpieczeństwa?
Stawia nas to też w sytuacji, w której rozglądamy się i widzimy wokół siebie ludzi, między którymi z pewnością nie chcieliśmy się znaleźć. Czy to, że komunista walczy ramię w ramie z faszystą ma sens? Znaczenie? Jak wpływa to na wizję Wolnego Revacholu?
Moja postać była bardzo odległa od polityki – i czuję, że ominął mnie pewien bardzo ważny fragment gry. Wiem, że odbywały się tajne narady, przejmowanie broni, wpływanie na głosowania i agitacje polityczne – ale byłem w to wszystko bardzo mało zaangażowany. Nie mam fomo, bo bardzo wiele czerpałem z innych aspektów gry, ale zwracam uwagę dla tych, którzy potencjalnie chcieliby zagrać w przyszłości – pamiętajcie o tym, by odpowiednio się radykalizować!
Photo by https://www.instagram.com/svetelna_carodejka/
Huk broni nie tylko odbija się od ścian, ale też wnika w nie. Drąży kamień bardziej niż kropla wody – zwłaszcza, jeśli podąża za nim krzyk postrzelonego.
Mury La Cage rezonują jeszcze długo po tym, gdy ostatnie ciała pochłonęła lokalna kostnica. Leżąc na materacu muskam palcami po odpadającym tynku. Opada na mnie biała pozostałość zaprawy i farby. Krzywiąc się od bólu spowodowanego wyciągniętą ręką, wspominam to, jak padały na ziemię ciała.
Leki skończyły się już dawno, o miejscu w lecznicy nie było nawet co myśleć. Może to i dobrze. W końcu oznaczało to, że nie było ze mną tak źle.
Spojrzałem na pozostałe miejsca w rodzinnym pokoju.
Spojrzałem na narkotyki, położone na parapecie.
Spojrzałem na słońce, oświetlające stare, dumne, znajome – a jednak zmienione – mury La Cage. Na jednym z nich znajdował się mój mural, skończony wczoraj.
- Après le monde, le gris. Après le gris, le monde encore... – szepczę. Szept wnika w ściany.
Topka. Choć żaden ze mnie Zenon Martyniuk, to też nie wiem, jak do tego doszło. Ale larp ten zdecydowanie trafia do mojego top 10 larpów w życiu.
Autentyczny, żyjący świat. Bohaterowie z własnymi historiami, które chce się poznawać i eksplorować. Nacisk na sztukę, także w zaskakujących miejscach. Fantastyczna organizacja i lokacja. Oddanie „ducha” gry. Mnogość wątków i tego, co dzieje się wokół. Konstrukcja designu umożliwiająca prowadzenie postaci i fabuły na wiele sposobów.
Recenzje to czysto subiektywne wytwory. I choć gra jest wymagająca – pod względem przygotowania, warunków, noclegu czy odgrywania – to byłą dla mnie niesamowicie satysfakcjonująca. Wyciągnąłem z niej wiele radochy – i dowiedziałem się paru rzeczy o sobie. Szczerze polecam – choć nie powiem, żebym doświadczył wszystkiego, co gra oferuje.
Niestety, zapisy na kolejne edycje już się skończyły – choć przy poprzednich edycjach postacie były dostępne jeszcze przez długi czas przed samą grą. O progresie postaram się informować przez funpage na facebooku.
Do zobaczenia w La Cage.
Photo by https://www.instagram.com/svetelna_carodejka/
[2] Szanownych czytelników uprasza się o zapoznanie z tym przepięknym gwarowym wyrażeniem
[1] Wszystkie tytuły podrozdziałów to cytaty z gry Disco Elysium