arratorium

09 grudnia 2024

Larp La Loge des Ombres - recenzja

Ciemność pośród Cieni

 

Do Najważniejszej

Teraz, kiedy wydarzenia ostatnich dni przemijają już w ludzkiej pamięci, piszę do Ciebie i do innych. Zupełnie jakby nic się nie stało, jakbyśmy wszyscy tam obecni nie doświadczyli plejady niesamowitych zdarzeń i doznań – zarówno zmysłowych jak i pozazmysłowych. A jednak, choć nęci by przeżycia te zostawić za sobą, nie sposób nie docenić ich wartości – zaręczyny, tajne śluby, polowania, gra w owieczki i wilki… Wiele się działo.

Czy pamiętasz jak pierwszego dnia, wielce niepoprawnie, przybyłem do Twojego pokoju po zmroku? Narzekałem na tych głupich, otępiałych i bezwolnych arystokratów, których pustych słów nie mogłem już znieść. A jednocześnie – tak bardzo pragnąłem znaczącej konwersacji, prawdziwych emocji, wartościowych czynów i braku obawy.

Gdybyśmy wtedy wiedzieli, jak mało czasu nam zostało.

Twórcy gry planują kolejne edycje tej gry – z tej uwagi recenzja, a także fragmenty opisane z perspektywy postaci, są pozbawione spoilerów.

8 listopada przed graczami larpa La Loge des Ombres – autorstwa Filipa Klibera, Natana Murlika, Caroliny Szcześniak i Kamila „Trzeciego” Znamca - już drugi raz otworzył swoje wrota dworek w Chotowie. W XIX wiecznym otoczeniu, gracze ponownie mogli wcielić się w gości tajemniczego mecenasa kultury i sztuk wyzwolonych, filantropa i finansisty Ulricha Noaha Beniamina von Kannta, organizującego bankiet dla śmietanki towarzyskiej… Ale i dla osób o bardziej wątpliwej reputacji. Całości przedsięwzięcia doglądała świetnie wyszkolona służba.

Na samym wstępie warto wspomnieć – cała gra oparta jest o tajemnice, sekrety, plotki, niedopowiedzenia i domysły. Z tego względu niezwykle trudno jest mi napisać recenzję, a jednocześnie nie zdradzić za wiele, jeśli chodzi o fabułę gry. Czytelników uczulam więc na drobne zabiegi retoryczne których używam by nie mówić o pewnych wydarzeniach czy osobach wprost, starając się jednak pozostawić ocenę larpa oraz opis tego, jak go przeżywałem.

La loge des Ombres jest grą społeczno-obyczajową z dużym dodatkiem ukrytych płaszczyzn – ale jadąc na nią, można się (w większości przypadków) nastawić na ten społeczno-obyczajowy aspekt, i dać się zaskakiwać na bieżąco. Myślę wręcz, że to najlepsza forma podejścia do tego wydarzenia, pozwalająca na równomierne rozłożenie swojego odgrywania i odkrywania tego, co działania innych graczy oraz mistrzów gry przyniosą.

A co dokładnie czeka na uczestników?

Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf

 

Gott ist tot – Bóg jest martwy[1]

 

Zacny kamracie,

Przyznaję, że wątpiłem w Ciebie.

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że nasze drogi wkrótce się rozejdą, a Ty znikniesz z życia publicznego w otoczeniu skandalu. Twoi bliscy za długo już pławili się w aurze koneksji, splendoru i majątku, który im zapewniałeś – ktoś mógłby powiedzieć, że poczuli się równie bezkarni, jak Ty.

A jednak, nie stało się tak, dzięki sprawnym interwencjom towarzyskim podczas spotkania w Chotowie. Czy przyczyniły się do tego odbyte pojedynki? Polowanie? Koncert fortepianowy, wizyta u medium czy psychoterapeuty? No i jak moglibyśmy zapomnieć malowanie obrazu, zmieniającego się za każdym razem, gdy wchodziłem do pomieszczenia? Drobne pociągnięcia za sznurki, gesty i spojrzenia.

Zapewne. Ważne, że sprawę możemy uznać za niebyłą. Do następnego razu.

 

Larp jest – w największym uproszczeniu – dziejącą się w 2 połowie XIX wieku na wschodnich rubieżach II Rzeczy Niemieckiej obyczajówką z dużą dawką tajemnicy i mistycyzmu osadzoną w konwencji spotkania pośród wysokich sfer społeczeństwa. Choć znaczenie arystokracji i bogatego mieszczaństwa jest tutaj zauważalna, to nie dominuje ono większości rozgrywki. Faktycznie, czasem osobom z niższych kręgów społecznych ciężko będzie „wkręcić się” w najwyższe progi i zrozumieć zabawy czy motywacje sławnych i bogatych tego świata, to nadal mogą pełnoprawnie partycypować w doświadczeniu.

Struktura gry jest dość otwarta i oparta w większości o motywacje postaci oraz o drobne, nieobowiązkowe wydarzenia przygotowane przez mistrzów gry i samych uczestników – wszystkie mają na celu raczej urozmaicać grę niż być wielkimi eventami zmieniającymi to, jak larp wygląda. Przypomina mi to trochę dawne odsłony cyklu New Age (tylko bardziej na poważnie, a z mniejszą ilością pulpowości), gdzie organizatorzy wręcz zachęcali, by wszystkie rozmowy odbywały się w klimatycznych okolicznościach – tu mamy więc seanse spirytystyczne, cygara na spacerach i nocnych schadzkach, oglądanie tajemniczych artefaktów i wysłuchiwanie legend z nimi związanych, picie absyntu w barze… Dla szukających drobnych wrażeń zawsze znajdzie się coś, przy czym będą mogli się na chwilę zatrzymać.

Oczywiście, ze względu na czas i miejsce wydarzeń, obowiązuje pewien konwenans. Z moich doświadczeń – konwenanse na larpach nie utrzymują się za długo. Tu jednak byłem przyjemnie zaskoczony. O ile nie da się uniknąć uwspółcześniania gry (choćby ze względu na dobrą grę współgraczek) to w większości podziały społeczne i klasowe były widoczne do samego końca. Zgłaszając się na Lożę, trzeba mieć na względzie, że – choć nie jest to larp historyczny – to funkcjonuje na nim oddanie pewnego XIX wiecznego standardu i pewne wątki mają sens tylko, jeśli „gorszące” zachowania są przez społeczeństwo szeroko potępiane.

Postaci, na tyle na ile je poznałem, są całkiem wielowymiarowe, prawdziwe, żywe. Ich cechy wynikają z tego czego doświadczyły, jakich narzędzi musiały używać by radzić sobie z problemami na swojej drodze. W okolicznościach, w których się znalazły, potencjał ich wykorzystania jest bardzo wysoki – to wieczory, które mogą zmienić całe ich życia. Larp z pewnością dostarcza poczucie przełomowości i intensywności tego wieczora – ale zachęcam do tego, by dać się porwać przekonaniu, że są tutaj ludzie, którzy potrafią zmienić najlichszego żebraka w króla.

Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf

Du gehst zu Frauen? Vergiss die Peitsche nicht! - Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza!

 

Do nowopoznanej

Nie mieliśmy za dużo czasu by porozmawiać, a jednak zauważyłem w Tobie kogoś, kim sam byłem, lata temu. Istota w cieniu ojca, ukształtowana na jego podobieństwo do tego stopnia, że część towarzystwa – naturalnie – zakłada konieczność sukcesji.

Sam byłem jedną z tych osób. Nie myliłem się co do dziedzictwa, choć myliłem się co do powodów i motywacji. Tym niemniej – mam nadzieję, że podobała Ci się gra naszego gospodarza, jego posiadłość i aktywności, które nam zgotował. Kto wie, może jeszcze będzie nam dane widzieć się – czy to w Chotowie, czy to w Berlinie – i porozmawiać przy cygarze.

Jesteś kimś więcej niż tylko spadkobierczynią swego ojca – a może także i czymś mniej. I wszyscy tym jesteśmy, w ostatecznym rozrachunku. Powtarzamy grzechy ojców, matek… I dodajemy coś od siebie.

Plejada grzechu bruzdą kolejnych czasów.

 

Z pewnością chciałbym pochwalić grę za oddanie przestrzeni w ręce graczy – mają oni realny wpływ na kreowanie wydarzeń, które się dzieją, można też przed grą zgłosić chęć zagrania konkretnych scen. Sam z tego skorzystałem, gdy zapragnąłem zagrać scenę porannego golenia.

Bohaterem zbiorowym gry była atmosfera, tworzona zarówno przez działania graczy (tu szczególnie chciałbym wyróżnić służbę i wszelkich artystów występujących publicznie) jak i design samej gry. Odosobniona posiadłość, jesienne drzewa podczas polowania, migające światło czy w końcu gra towarzyska w „Wilki i owce”, zachęcająca do tego by nigdy nie zostawać samemu i mieć się na baczności, bo w każdej chwili ktoś może na nas polować.

Na mojej edycji i w moim otoczeniu trafiłem na świetnych współgraczy, którzy mocno wspomagali moją grę. Choć rola, którą otrzymałem była trudna i złożona, to udało mi się zagrać sceny które jeszcze przez długi czas będę miał w pamięci. I znów – nie mogę zdradzić za wiele, ale nastrój dworku, tajemniczej gry i rosnących podejrzeń bardzo sprzyja pewnego rodzaju doświadczeniom.

Uczestnik może więc liczyć na zarówno społeczne interakcje jak i izolację, osobiście miałem też dużo więcej gry do zewnątrz niż do wewnątrz – choć to może zależeć od postaci. Są dramaty rodzinne, są dylematy romansowe, jest pogoń za pieniądzem i pogardą względem innych. Wszystko zmieszane i podane w sosie który ma nakręcać kolejne kontakty i animozje. Choć intryg jest wiele, jest też wiele prawdziwości w interakcjach i postaciach, którym uda się zaufać… No, chyba, że akurat są częścią większej rozgrywki.

Mam kilka szczególnie miłych memu sercu scen z tego larpa – tragedią jest, że o większości nie mogę napisać wprost. Tym niemniej – słuchanie muzyki, stojąc u szczytu schodów będzie czymś co będzie do mnie wracać, podobnie jak asystowanie przy ślubie, zaręczyny, płomienne przemowy moich przyjaciół i wrogów i na sam koniec – ostatni toast przed północą.

Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf

Ich lehre euch den Übermenschen. Der Mensch ist etwas, das überwunden werden soll. - Ja was uczę nadczłowieka. Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno.

 

Do mojej owieczki

Rytuały mieszczan I prawa epistolografii nakazują, by list zacząć od przeprosin, za dopadnięcie Cię podczas naszej małej gry. Wyraz skruchy, obietnica poprawy – coś, co pozwala społeczeństwu rozwijać się, zamiast tkwić w wiecznym cyklu vendett i sporów.

Tym niemniej, nie jestem mieszczaninem. Nie jestem również zwolennikiem jakichkolwiek zasad, poza zasadami pola bitwy. A czy nie tym stała się nasza znajomość, po tym, gdy nasze ścieżki skrzyżowały się z tą samą kobietą?

Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, a ten, który zdradzi pierwszy – pierwszy czerpie profity.

Jeśli Cię to pocieszy, jest teraz szczęśliwsza… Choć przyznaję, jest to raczej produkt uboczny niż mój cel. Nie wiem, który z nas starałby się bardziej (czy może mniej) – wszak razem jesteśmy potwornymi ludźmi. Nie chcemy też być nikim innym. Jest w tym pewien urok.

Życzę Ci jednak powodzenia w następnej rozgrywce. Obyś nauczył się, jak lepiej rozporządzać swoim zaufaniem.

 

Pomimo wcześniejszych pochwał, myślę, że są jeszcze obszary, w których można by grę ulepszyć – czasem pacing gry mógłby być lepszy, zdarzały mi się etapy dłużyzny. O ile dało się je wypełnić licznymi aktywnościami, miałem wrażenie, że część mojej gry jest czekaniem, aż niektóre elementy wskoczą na swoje miejsca. Może to też świadczyć o mojej nieumiejętności stopniowania sobie gry (albo nadmiernej skuteczności w planowaniu), dlatego niech czytelnik patrzy na to przez palce.

Ze względu na specyfikę gry, wraz z upływającym czasem zmienia się też trochę jej gatunek. Nie radzę zwlekać za długo z rozwiązaniem swoich wątków osobistych – to nie jeden z tych larpów, na których podczas ostatniego balu rozwiązuje się problemy, pojedynkuje się i oświadcza. Im dalej w las, tym bardziej przestrzeń personalna postaci staje się jednym spośród drzew w lesie – a ten jest coraz bliższy i straszniejszy.

Karta postaci trafiła też do mnie stosunkowo późno, ale byłem jedną z osób której postać przechodziła gruntowną przebudowę. Dodatkowo – warto było czekać, nawet jeśli powodowało to nieco więcej stresu przed grą niż zwykle. Karta była wysokiej jakości, nawet jeśli wg mnie powinna mieć też nieco więcej informacji o znajomych osobach – podczas gry pojawiły się osoby, które powinienem znać z przeszłości, a nie miałem o nich żadnej wzmianki.

Myślę też, że w tym konkretnym wypadku szczególnie warto dać znać MG w zgłoszeniu czego konkretnie oczekuje się od gry, jakie wątki chce się grać, jakie rzeczy w swojej postaci się ceni – ja jestem całkiem zadowolony z tego jak to co dostałem pokrywało się z tym co wpisałem, ale jako że część postaci ma drugie, trzecie i czwarte dno, kwestia dokładnego i szczerego przyznania się przed sobą z czym jesteśmy ok, by grać jest kluczowa.

Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf

Ich liebe Den, der über sich selber hinaus schaffen will und so zu Grunde geht. - Kocham tego, co ponad siebie samego tworzyć pragnie i tak oto zanika.

 

Do mojej prawdziwej owieczki

Śmierć połączyła nas, zanim połączyło nas cokolwiek innego. Ktoś inny mógłby uznać to za poetyckie – ja uznaję to za jedyną możliwą przyczynę. Przyczynę nad inne przyczyny.

I tylko śmierć nas rozłączy. Obawiam się, że dosięgnie Cię ona szybciej niż ten list, którego przecież nie wyślę. Spalę go w ogniu, wraz ze wspomnieniami tego, co wydarzyło się w Chotowie.

Pożegnanie, którego nigdy nie będzie nam dane zasmakować.

 

W mojej ocenie – La Loge des Ombres to klasyczny, dobrze spięty larp obyczajowy, a jego odbiór w dużej mierze może zależeć od tego, na co dany gracz się nastawia i jak podejdzie do zmieniających się okoliczności. Czy da się ponieść strachowi? W jaki sposób wpłynie na niego niepokój i niepewność? Albo z innej strony – jak zadba o to, by wśród śmietanki towarzyskiej zagarnąć dla siebie jak najwięcej?

Jeśli ktoś lubi tego typu larpy – myślę, że będzie się dobrze bawić. Dodatkowa płaszczyzna sekretów i okultyzmu dodaje pewnego kolorytu, ale nie powinien on być postrzegany jako „domyślny” dla gry – jak np. w przypadku Enumy Elis Choć ta gra zdecydowanie potrafi być trudna i wymagająca – zwłaszcza dla niektórych postaci – to przy odpowiednich współgraczach przyniesie też wiele satysfakcji i wyjątkowych scen.

Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf


[1] Wszystkie cytaty z języka niemieckiego pochodzą z „Tako rzecze Zaratustra” F Nietzshego, w tłumaczeniu W. Berenta

Kontakt

Menu

Jestem też tu: