arratorium
Do Najważniejszej
Teraz, kiedy wydarzenia ostatnich dni przemijają już w ludzkiej pamięci, piszę do Ciebie i do innych. Zupełnie jakby nic się nie stało, jakbyśmy wszyscy tam obecni nie doświadczyli plejady niesamowitych zdarzeń i doznań – zarówno zmysłowych jak i pozazmysłowych. A jednak, choć nęci by przeżycia te zostawić za sobą, nie sposób nie docenić ich wartości – zaręczyny, tajne śluby, polowania, gra w owieczki i wilki… Wiele się działo.
Czy pamiętasz jak pierwszego dnia, wielce niepoprawnie, przybyłem do Twojego pokoju po zmroku? Narzekałem na tych głupich, otępiałych i bezwolnych arystokratów, których pustych słów nie mogłem już znieść. A jednocześnie – tak bardzo pragnąłem znaczącej konwersacji, prawdziwych emocji, wartościowych czynów i braku obawy.
Gdybyśmy wtedy wiedzieli, jak mało czasu nam zostało.
Twórcy gry planują kolejne edycje tej gry – z tej uwagi recenzja, a także fragmenty opisane z perspektywy postaci, są pozbawione spoilerów.
8 listopada przed graczami larpa La Loge des Ombres – autorstwa Filipa Klibera, Natana Murlika, Caroliny Szcześniak i Kamila „Trzeciego” Znamca - już drugi raz otworzył swoje wrota dworek w Chotowie. W XIX wiecznym otoczeniu, gracze ponownie mogli wcielić się w gości tajemniczego mecenasa kultury i sztuk wyzwolonych, filantropa i finansisty Ulricha Noaha Beniamina von Kannta, organizującego bankiet dla śmietanki towarzyskiej… Ale i dla osób o bardziej wątpliwej reputacji. Całości przedsięwzięcia doglądała świetnie wyszkolona służba.
Na samym wstępie warto wspomnieć – cała gra oparta jest o tajemnice, sekrety, plotki, niedopowiedzenia i domysły. Z tego względu niezwykle trudno jest mi napisać recenzję, a jednocześnie nie zdradzić za wiele, jeśli chodzi o fabułę gry. Czytelników uczulam więc na drobne zabiegi retoryczne których używam by nie mówić o pewnych wydarzeniach czy osobach wprost, starając się jednak pozostawić ocenę larpa oraz opis tego, jak go przeżywałem.
La loge des Ombres jest grą społeczno-obyczajową z dużym dodatkiem ukrytych płaszczyzn – ale jadąc na nią, można się (w większości przypadków) nastawić na ten społeczno-obyczajowy aspekt, i dać się zaskakiwać na bieżąco. Myślę wręcz, że to najlepsza forma podejścia do tego wydarzenia, pozwalająca na równomierne rozłożenie swojego odgrywania i odkrywania tego, co działania innych graczy oraz mistrzów gry przyniosą.
A co dokładnie czeka na uczestników?
Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf
Zacny kamracie,
Przyznaję, że wątpiłem w Ciebie.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że nasze drogi wkrótce się rozejdą, a Ty znikniesz z życia publicznego w otoczeniu skandalu. Twoi bliscy za długo już pławili się w aurze koneksji, splendoru i majątku, który im zapewniałeś – ktoś mógłby powiedzieć, że poczuli się równie bezkarni, jak Ty.
A jednak, nie stało się tak, dzięki sprawnym interwencjom towarzyskim podczas spotkania w Chotowie. Czy przyczyniły się do tego odbyte pojedynki? Polowanie? Koncert fortepianowy, wizyta u medium czy psychoterapeuty? No i jak moglibyśmy zapomnieć malowanie obrazu, zmieniającego się za każdym razem, gdy wchodziłem do pomieszczenia? Drobne pociągnięcia za sznurki, gesty i spojrzenia.
Zapewne. Ważne, że sprawę możemy uznać za niebyłą. Do następnego razu.
Larp jest – w największym uproszczeniu – dziejącą się w 2 połowie XIX wieku na wschodnich rubieżach II Rzeczy Niemieckiej obyczajówką z dużą dawką tajemnicy i mistycyzmu osadzoną w konwencji spotkania pośród wysokich sfer społeczeństwa. Choć znaczenie arystokracji i bogatego mieszczaństwa jest tutaj zauważalna, to nie dominuje ono większości rozgrywki. Faktycznie, czasem osobom z niższych kręgów społecznych ciężko będzie „wkręcić się” w najwyższe progi i zrozumieć zabawy czy motywacje sławnych i bogatych tego świata, to nadal mogą pełnoprawnie partycypować w doświadczeniu.
Struktura gry jest dość otwarta i oparta w większości o motywacje postaci oraz o drobne, nieobowiązkowe wydarzenia przygotowane przez mistrzów gry i samych uczestników – wszystkie mają na celu raczej urozmaicać grę niż być wielkimi eventami zmieniającymi to, jak larp wygląda. Przypomina mi to trochę dawne odsłony cyklu New Age (tylko bardziej na poważnie, a z mniejszą ilością pulpowości), gdzie organizatorzy wręcz zachęcali, by wszystkie rozmowy odbywały się w klimatycznych okolicznościach – tu mamy więc seanse spirytystyczne, cygara na spacerach i nocnych schadzkach, oglądanie tajemniczych artefaktów i wysłuchiwanie legend z nimi związanych, picie absyntu w barze… Dla szukających drobnych wrażeń zawsze znajdzie się coś, przy czym będą mogli się na chwilę zatrzymać.
Oczywiście, ze względu na czas i miejsce wydarzeń, obowiązuje pewien konwenans. Z moich doświadczeń – konwenanse na larpach nie utrzymują się za długo. Tu jednak byłem przyjemnie zaskoczony. O ile nie da się uniknąć uwspółcześniania gry (choćby ze względu na dobrą grę współgraczek) to w większości podziały społeczne i klasowe były widoczne do samego końca. Zgłaszając się na Lożę, trzeba mieć na względzie, że – choć nie jest to larp historyczny – to funkcjonuje na nim oddanie pewnego XIX wiecznego standardu i pewne wątki mają sens tylko, jeśli „gorszące” zachowania są przez społeczeństwo szeroko potępiane.
Postaci, na tyle na ile je poznałem, są całkiem wielowymiarowe, prawdziwe, żywe. Ich cechy wynikają z tego czego doświadczyły, jakich narzędzi musiały używać by radzić sobie z problemami na swojej drodze. W okolicznościach, w których się znalazły, potencjał ich wykorzystania jest bardzo wysoki – to wieczory, które mogą zmienić całe ich życia. Larp z pewnością dostarcza poczucie przełomowości i intensywności tego wieczora – ale zachęcam do tego, by dać się porwać przekonaniu, że są tutaj ludzie, którzy potrafią zmienić najlichszego żebraka w króla.
Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf
Do nowopoznanej
Nie mieliśmy za dużo czasu by porozmawiać, a jednak zauważyłem w Tobie kogoś, kim sam byłem, lata temu. Istota w cieniu ojca, ukształtowana na jego podobieństwo do tego stopnia, że część towarzystwa – naturalnie – zakłada konieczność sukcesji.
Sam byłem jedną z tych osób. Nie myliłem się co do dziedzictwa, choć myliłem się co do powodów i motywacji. Tym niemniej – mam nadzieję, że podobała Ci się gra naszego gospodarza, jego posiadłość i aktywności, które nam zgotował. Kto wie, może jeszcze będzie nam dane widzieć się – czy to w Chotowie, czy to w Berlinie – i porozmawiać przy cygarze.
Jesteś kimś więcej niż tylko spadkobierczynią swego ojca – a może także i czymś mniej. I wszyscy tym jesteśmy, w ostatecznym rozrachunku. Powtarzamy grzechy ojców, matek… I dodajemy coś od siebie.
Plejada grzechu bruzdą kolejnych czasów.
Z pewnością chciałbym pochwalić grę za oddanie przestrzeni w ręce graczy – mają oni realny wpływ na kreowanie wydarzeń, które się dzieją, można też przed grą zgłosić chęć zagrania konkretnych scen. Sam z tego skorzystałem, gdy zapragnąłem zagrać scenę porannego golenia.
Bohaterem zbiorowym gry była atmosfera, tworzona zarówno przez działania graczy (tu szczególnie chciałbym wyróżnić służbę i wszelkich artystów występujących publicznie) jak i design samej gry. Odosobniona posiadłość, jesienne drzewa podczas polowania, migające światło czy w końcu gra towarzyska w „Wilki i owce”, zachęcająca do tego by nigdy nie zostawać samemu i mieć się na baczności, bo w każdej chwili ktoś może na nas polować.
Na mojej edycji i w moim otoczeniu trafiłem na świetnych współgraczy, którzy mocno wspomagali moją grę. Choć rola, którą otrzymałem była trudna i złożona, to udało mi się zagrać sceny które jeszcze przez długi czas będę miał w pamięci. I znów – nie mogę zdradzić za wiele, ale nastrój dworku, tajemniczej gry i rosnących podejrzeń bardzo sprzyja pewnego rodzaju doświadczeniom.
Uczestnik może więc liczyć na zarówno społeczne interakcje jak i izolację, osobiście miałem też dużo więcej gry do zewnątrz niż do wewnątrz – choć to może zależeć od postaci. Są dramaty rodzinne, są dylematy romansowe, jest pogoń za pieniądzem i pogardą względem innych. Wszystko zmieszane i podane w sosie który ma nakręcać kolejne kontakty i animozje. Choć intryg jest wiele, jest też wiele prawdziwości w interakcjach i postaciach, którym uda się zaufać… No, chyba, że akurat są częścią większej rozgrywki.
Mam kilka szczególnie miłych memu sercu scen z tego larpa – tragedią jest, że o większości nie mogę napisać wprost. Tym niemniej – słuchanie muzyki, stojąc u szczytu schodów będzie czymś co będzie do mnie wracać, podobnie jak asystowanie przy ślubie, zaręczyny, płomienne przemowy moich przyjaciół i wrogów i na sam koniec – ostatni toast przed północą.
Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf
Do mojej owieczki
Rytuały mieszczan I prawa epistolografii nakazują, by list zacząć od przeprosin, za dopadnięcie Cię podczas naszej małej gry. Wyraz skruchy, obietnica poprawy – coś, co pozwala społeczeństwu rozwijać się, zamiast tkwić w wiecznym cyklu vendett i sporów.
Tym niemniej, nie jestem mieszczaninem. Nie jestem również zwolennikiem jakichkolwiek zasad, poza zasadami pola bitwy. A czy nie tym stała się nasza znajomość, po tym, gdy nasze ścieżki skrzyżowały się z tą samą kobietą?
Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, a ten, który zdradzi pierwszy – pierwszy czerpie profity.
Jeśli Cię to pocieszy, jest teraz szczęśliwsza… Choć przyznaję, jest to raczej produkt uboczny niż mój cel. Nie wiem, który z nas starałby się bardziej (czy może mniej) – wszak razem jesteśmy potwornymi ludźmi. Nie chcemy też być nikim innym. Jest w tym pewien urok.
Życzę Ci jednak powodzenia w następnej rozgrywce. Obyś nauczył się, jak lepiej rozporządzać swoim zaufaniem.
Pomimo wcześniejszych pochwał, myślę, że są jeszcze obszary, w których można by grę ulepszyć – czasem pacing gry mógłby być lepszy, zdarzały mi się etapy dłużyzny. O ile dało się je wypełnić licznymi aktywnościami, miałem wrażenie, że część mojej gry jest czekaniem, aż niektóre elementy wskoczą na swoje miejsca. Może to też świadczyć o mojej nieumiejętności stopniowania sobie gry (albo nadmiernej skuteczności w planowaniu), dlatego niech czytelnik patrzy na to przez palce.
Ze względu na specyfikę gry, wraz z upływającym czasem zmienia się też trochę jej gatunek. Nie radzę zwlekać za długo z rozwiązaniem swoich wątków osobistych – to nie jeden z tych larpów, na których podczas ostatniego balu rozwiązuje się problemy, pojedynkuje się i oświadcza. Im dalej w las, tym bardziej przestrzeń personalna postaci staje się jednym spośród drzew w lesie – a ten jest coraz bliższy i straszniejszy.
Karta postaci trafiła też do mnie stosunkowo późno, ale byłem jedną z osób której postać przechodziła gruntowną przebudowę. Dodatkowo – warto było czekać, nawet jeśli powodowało to nieco więcej stresu przed grą niż zwykle. Karta była wysokiej jakości, nawet jeśli wg mnie powinna mieć też nieco więcej informacji o znajomych osobach – podczas gry pojawiły się osoby, które powinienem znać z przeszłości, a nie miałem o nich żadnej wzmianki.
Myślę też, że w tym konkretnym wypadku szczególnie warto dać znać MG w zgłoszeniu czego konkretnie oczekuje się od gry, jakie wątki chce się grać, jakie rzeczy w swojej postaci się ceni – ja jestem całkiem zadowolony z tego jak to co dostałem pokrywało się z tym co wpisałem, ale jako że część postaci ma drugie, trzecie i czwarte dno, kwestia dokładnego i szczerego przyznania się przed sobą z czym jesteśmy ok, by grać jest kluczowa.
Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf
Do mojej prawdziwej owieczki
Śmierć połączyła nas, zanim połączyło nas cokolwiek innego. Ktoś inny mógłby uznać to za poetyckie – ja uznaję to za jedyną możliwą przyczynę. Przyczynę nad inne przyczyny.
I tylko śmierć nas rozłączy. Obawiam się, że dosięgnie Cię ona szybciej niż ten list, którego przecież nie wyślę. Spalę go w ogniu, wraz ze wspomnieniami tego, co wydarzyło się w Chotowie.
Pożegnanie, którego nigdy nie będzie nam dane zasmakować.
W mojej ocenie – La Loge des Ombres to klasyczny, dobrze spięty larp obyczajowy, a jego odbiór w dużej mierze może zależeć od tego, na co dany gracz się nastawia i jak podejdzie do zmieniających się okoliczności. Czy da się ponieść strachowi? W jaki sposób wpłynie na niego niepokój i niepewność? Albo z innej strony – jak zadba o to, by wśród śmietanki towarzyskiej zagarnąć dla siebie jak najwięcej?
Jeśli ktoś lubi tego typu larpy – myślę, że będzie się dobrze bawić. Dodatkowa płaszczyzna sekretów i okultyzmu dodaje pewnego kolorytu, ale nie powinien on być postrzegany jako „domyślny” dla gry – jak np. w przypadku Enumy Elis Choć ta gra zdecydowanie potrafi być trudna i wymagająca – zwłaszcza dla niektórych postaci – to przy odpowiednich współgraczach przyniesie też wiele satysfakcji i wyjątkowych scen.
Zdjęcie zrobione przez Margielski Fotograf
[1] Wszystkie cytaty z języka niemieckiego pochodzą z „Tako rzecze Zaratustra” F Nietzshego, w tłumaczeniu W. Berenta